Post
autor: Fronczak Waldemar » pt lut 04, 2011 8:09 pm
Dobra informacja. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno Baranowski, jak i inni autorzy odnoszą się w tych pracach bardziej do specjalistycznych "profesji".
Masz absolutną rację, że temat jest złożony i niejednowymiarowy, a przy tym niezwykle barwny. Dla uproszczenia nie wyznaczam tu cezury czasowej, która ma dość istotne znaczenie. W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że obok ludzi, którzy żebractwo wybrali, jako sposób na zycie byli także tacy, których warunki życiowe do tego zmuszały.
Nie mówię tu o okresach klęsk elementarnych, gdzie wsie i miasta dosłownie pękały w szwach od żebraków, zajmujących się także kradzieżą, rozbojami i prostytucją, bo o tym można poczytać w księgach sądowych.
Mówię o okresach względnego spokoju.
Naszych forumowiczów zapewne najbardziej interesują stosunki społeczne z XIX wieku, góra z końca XVIII.
To też niejednolity okres pod względem gospodarczym i politycznym i różne były uwarunkowania, ale i wówczas mamy do czynienia z żebractwem "zawodowym" i "amatorskim". Było też żebractwo sezonowe.
Do tej ostatniej kategorii zaliczała się wspomniana przeze mnie Agata z Chłopów. Lato spędzała u krewniaków, bo mogła być przydatna, a zimą szła na żebry.
Po okresie uwłaszczenia starsi ludzie na wsi bali się pójścia na "wycug" do swoich dzieci, bo kończył się on zazwyczaj wyeksmitowaniem do stajni, a często wygnaniem pod kościół.
Zakładane po wsiach tzw. "szpitale" pełne były pensjonariuszy, a sale sadowe były świadkami walki starych rodziców o swoje prawa na zapisanych dożywociach.
Idylliczne obrazki dziadzia z wnukami, który przy piecu grzał stare kości lub w słonku, to zazwyczaj fikcja literacka. Statystyki mówią za siebie. I mało kto się tym przejmował, bo człowiek był tyle wart ile mógł z siebie dać. Tak dwór traktował wieś, a wieś traktowała swoich krajanów.
Żebry były czasami jedynym wyjściem i to nie tylko wtedy gdy kogoś odumierała cała rodzina.
Nadprodukcję ludzi na wsi wchłaniało miasto, równie bezwzględne i bezduszne. Szli tam z nadzieją na pracę, a zawodowi żebracy z myślą o zarobku.
Co jakiś czas władze robiły akcję oczyszczania miast z żebraków, wydawano przepisy, wsadzano do wiezień, wyganiano, ale to była walka z wiatrakami.
Co do dziadów kościelnych, to była to zupełnie inna kategoria i inne miała zadania. O nich i o dziadach kalwaryjskich pisałem na tym lub innym forum.
Tak więc sumując, mozna powiedzieć, że żebractwo dzieliło się na "profesjonalne" niejako z wyboru i na "amatorskie" wymuszone okolicznościami życiowymi.
Co do żebraków pochodzenia szlacheckiego, to mam kilka takich metryk z Mazowsza i potwierdzam, że nie należały one do wyjatków.