Strona 1 z 6

Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 3:50 am
autor: Fronczak Waldemar
Do napisania tego krótkiego listu, skłoniło mnie doświadczenie uczestnictwa w kilku forach genealogicznych, jak też obserwacja różnych portali, gdzie aż roi się od „rodów”, „klanów” i herbów. Również przegląd stron rodzinnych tworzonych przez amatorów genealogii dał mi podobny bodziec.
Samo dążenie do odkrycia przeszłości swojej rodziny, kultywowania tradycji, pielęgnowania legend godne jest najwyższego uznania. Jednak naczelną zasadą tych działań powinna być dbałość o zachowanie poprawności historycznej i zgodność z faktami.
Niestety nie zawsze takie założenia przyświecają genealogom, czy też innym, którzy z dużą swobodą szermują hasłami „rodów” i ozdabiają swoje strony bardziej lub mniej udanymi rysunkami herbów.
„Jest moje nazwisko w herbarzu, albo jeszcze lepiej na stronie internetowej? Jest.
To znaczy, że jestem szlachcicem i mogę to obwieścić światu”
Jakże często spotyka się tego typu myślenie i wnioskowanie. Może być ono wzmocnione dodatkowo poprzez tradycję rodzinną. Któż nie słyszał o przegranych w karty majątkach, odebranych przez znienawidzonego zaborcę folwarkach, utraconych tytułach szlacheckich?
Równie często można spotkać innego rodzaju rozpowszechnione legendy o zmianie nazwiska po powstaniu czy mezaliansach.
Gdyby zebrać te wszystkie majątki, to obszar I Rzeczypospolitej byłby dwukrotnie większy, a liczba szlachty równa by była całej ludności.
Oczywiście nie wszystkie opowieści są legendami wymyślonymi w czasach, gdy na świecie nie znano jeszcze telewizora i czymś trzeba było wypełnić długie wieczory. Wiele z nich, to echa prawdziwych wydarzeń. Problem polega na tym, aby nim umieścimy herb na naszej stronie, spróbować podejść krytycznie do przekazu.
I tu niestety nie wystarczy spojrzeć do herbarza i stwierdzić, że nazwisko występuje. Ba, nawet w tej samej miejscowości. Trzeba przeprowadzić żmudne badania genealogiczne, a następnie, gdy uzyskamy pewność, że mamy do czynienia ze szlachtą, ustalić właściwy herb i relacje do osób wymienionych w herbarzach.
Posiadanie nawet najbardziej „szlachetnego” nazwiska, jeśli nie mamy w ręku twardych dowodów, nie daje gwarancji, że jesteśmy spokrewnieni z postaciami historycznymi. Jakże często spotkać można opinię współcześnie żyjących Sobieskich, że są kuzynami króla Jana, podczas gdy linia królewska nazwiska, dawno wymarła.
Potoccy, Tyszkiewicze, Radziwiły i wiele innych nazwisk, spotkać można również wśród chłopów, którzy nigdy w historii nie mieli żadnego szlacheckiego przodka. Co dopiero mówić o Kowalskich czy Kamińskich?
Pamiętajmy także, że brak nazwiska w herbarzu, absolutnie nie świadczy o tym, że nie mogło być szlachciców o tym nazwisku. Do dzisiaj odkrywamy w dokumentach archiwalnych potwierdzenia szlachectwa nieznanych dotąd nazwisk, ale jest to niezwykle sporadyczne.
Najczęściej dotyczy to badań prowadzonych na Mazowszu, gdzie ilość drobnej szlachty była o wiele większa niźli na innych terenach Polski.
Kiedyś pisałem również o samej problematyce nazwisk. Proces ich powstawania, płynność, oboczności, to wszystko może powodować, że nasze dzisiejsze nazwisko będzie się znacznie różnić od tego, jakie nosił nasz przodek 300 lat temu, o ile w ogóle nosił już nazwisko.
Często bowiem się zdarza, że od osób występujących w źródłach XIV i XV wiecznych - noszących nazwisko czy posiadających nazwę osobową, niekoniecznie dziedziczną, ale podobną do naszego nazwiska - nie przetrwali potomkowie do dzisiaj. Tak więc nazwisko mogło powstawać wielokrotnie „na surowym korzeniu”.
Etap herbarza jest natomiast właściwy, gdy mamy już wiedzę o swoich przodkach, których możemy zidentyfikować w herbarzu. Czyli gdy możemy powiązać naszą własną genealogię z osobami występującymi w opracowaniach. Tu jednak trzeba pamiętać o konieczności weryfikowania zapisów. Aż nadto często bywa, że herbarze roją się od błędów i przekłamań.
Jeden z przykładów przytoczyliśmy z Adamem Pszczółkowskim w wątku dotyczącym „Szlacheckiej rodziny Bobrów”.
W jeszcze innej sytuacji znajdują się osoby, które posiadają patenty Heroldii KP lub potwierdzenia od innych zaborców. To niestety jest również mało wiarygodne źródło.
Aby się nie wdawać w zbędne opisy, zainteresowanych odsyłam do książki Szymona Konarskiego „O heraldyce i heraldycznym snobizmie” lub do Rafała Prinke „Poradnik genealoga amatora”. Pisze dość obszernie o tym Adam Pszczółkowski w swojej książce „Szlachta przasnyska w połowie XIX wieku”.
Po prostu każdy taki patent trzeba zweryfikować z metrykami lub innymi źródłami w odpowiednim archiwum. Pomyłki i fałszerstwa dotyczą bowiem nie tylko przynależności do herbu, ale i do rodzin.
Wracając na chwilę do doświadczeń z różnych forów genealogicznych, począwszy od Polgenu, poprzez Genpol, Genealogów, a na tutejszym forum skończywszy, można odnieść wrażenie, że niektórzy wpadają tu jak do sklepu z herbami.
Zadają pytanie o herb, czy ich nazwisko jest w wykazie, spisie, herbarzu? Po czym, gdy dostają odpowiedź negatywną, zadają to samo pytanie na innym forum.
Czasami po uzyskaniu wyjaśnienia, że dana rodzina nie ma nic wspólnego z rodziną szlachecką, nawet nie odpowiadają, jakby czuli się obrażeni. Co smutniejsze, dotyczy to nieraz, wcale nie tak młodych genealogów.
O stronach rodzinnych można by napisać osobny artykuł. Schemat jest dość prosty.
Ktoś noszący nazwisko X ozdabia swoją stronę herbem, którym rodzina szlachecka nosząca takie samo nazwisko się pieczętuje. Skąd wie? No przecież z herbarza, który jest i owszem cytowany. To nic, że jego rodzina pochodzi z Radomia, a herbowi siedzieli w Łęczycy. Nic nie przeszkadza, że w jego wywodzie, zwanym często „drzewem” najstarszy przodek – chłop jak się patrzy – urodził się w 1808 roku, a rodzina herbowa wywiodła się ze szlachectwa w 1840 roku i nic nie wspomniała o jego przodku. Herb pyszni się na głównej stronie.
Dla uzyskania lepszego efektu podaje się także wszystkie znane z historii postacie, jakie można znaleźć w Internecie, które nosiły takie samo nazwisko. Ładniej wygląda i miło się ogrzać w blasku cudzej chwały. To nic, że prócz nazwiska nie mamy z nimi nic wspólnego, ale to prawie rodzina.
Oczywiście nie piszę, aby zrezygnować z tego typu prezentacji. Wręcz przeciwnie. Są one cennym uzupełnieniem, pokazującym, że są inne rodziny noszące takie samo nazwisko, a wśród nich byli znani ludzie, że były rodziny szlacheckie, mające różne herby, ale jest drobna różnica. Jaka?
Sprawdźcie sami na 10 losowo wybranych stronach rodzinnych. Wszystko o czym piszę ma tam wymiar, jakby należało do rodziny będącej bohaterami strony. To zabieg „reklamowy” mający polepszyć wizerunek własnej rodziny i uszlachetnić ją. W delikatny sposób, poprzez niedomówienia zasugerować, że wszystkie te informacje dotyczą właśnie jej.
W większości przypadków nie znalazłem pewnego połączenia prezentowanej rodziny z herbem i jego właścicielami na których się autorzy tych stron powołują.
Nim więc sięgniesz do herbarza, aby się dowartościować, poświęć trochę czasu na solidne badania genealogiczne, które ci odpowiedzą, czy warto?

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 7:15 am
autor: whanak
Waldemar - dziękuję.
Właśnie takiego rzeczowego wpisu brakowało mi na forum.

Myślę, że nawet należało by go przykleić na górze działu na stałe...

Pozdrawiam
W.

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 9:13 am
autor: Asiek
Świetny tekst!
Zawiera wszystko to, co i mnie w głowie nieraz się kołatało, a czego nie ujęłabym w takie słowa.
Przyklej ten artykuł Waldku. Niech będzie przestrogą dla wszystkich zaczynających przygodę z genealogią i heraldyką.

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 10:00 am
autor: Małecki
Kapitalne, dzięki!

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 3:23 pm
autor: wicy
Fronczak Waldemar pisze:Do napisania tego krótkiego listu, skłoniło mnie doświadczenie uczestnictwa w kilku forach genealogicznych, jak też obserwacja różnych portali, gdzie aż roi się od „rodów”, „klanów” i herbów. Również przegląd stron rodzinnych tworzonych przez amatorów genealogii dał mi podobny bodziec.
Samo dążenie do odkrycia przeszłości swojej rodziny, kultywowania tradycji, pielęgnowania legend godne jest najwyższego uznania. Jednak naczelną zasadą tych działań powinna być dbałość o zachowanie poprawności historycznej i zgodność z faktami.
Niestety nie zawsze takie założenia przyświecają genealogom, czy też innym, którzy z dużą swobodą szermują hasłami „rodów” i ozdabiają swoje strony bardziej lub mniej udanymi rysunkami herbów.
Jak zwykle na przekór pozwolę sobie nie zgodzić się z Waldkiem w części jego wypowiedzi, zwłaszcza w części pogardliwie i krytycznie traktującej o powstających jak grzyby po deszczu rodach i klanach. Posługujesz się Waldku jakimś starym stereotypem myślowym, w którym ród, klan, rodzina ma się wyłącznie kojarzyć z grupą panów w kontuszach lub wyniosłą grupka panów i dam na salonach. Nie wiem czemu uzurpujesz sobie lub inaczej... czemu na siłę starasz się utożsamić ród, rodzinę z grupami szlacheckimi. Pozbawiasz plebs możliwości łączenia się, integrowania, utożsamiania z rodziną a okraszenie tego wszystkiego znakiem rodowym (celowo nie piszę - herbem) traktujesz jako jakieś godne potępienia świętokradztwo.
Nie jestem socjologiem, ale w obecnych czasach, gdy internet zmniejsza nam świat i sprowadza go do "globalnej wioski" zjawiska pojawiające się dzięki możliwościom jakie daje to narzędzie są czymś nowym, nad czym trzeba przejść do porządku dziennego i nie ma się co oburzać, że ludzie łączą się w wirtualne grupy nazywając je rodami. Dla Ciebie taki ród pozostanie tylko "rodem" a logo takiej grupki nie śmiesz nazwać herbem i napiętnujesz każdego, kto ośmieli się to zrobić i na każdym kroku wypomnisz, że ród to grupa ludzi z rodowodami?
Osobiście popieram tworzenie "rodów", "rodków" i "rodzików", "klanów" i "klaników" jako przejaw integracji, chęci łączenia się i poszukiwania jakieś płaszczyzny łączącej ludzi, czy to pod własnym nazwiskiem, czy pod próbami poszukiwania własnej/wspólnej tożsamości. Jako przyczynek do ewentualnych dalszych przemyśleń nad własnym/wspólnym pochodzeniem, jako swojego rodzaju zalążek i bodziec do ew. dalszych poszukiwań własnej historii oceniam jako zjawisko nader pozytywne, nie ważne czy pobudką będzie potwierdzenie własnej "herbowości", stworzenie nowej własnej legendy/historii rodzinnej, czy cokolwiek innego. co więcej, jeśli używanie znaków rodowych (powiesz... fikcyjnych herbów) ma się przyczynić to pogłębiania więzi w owych "klanikach", to nie uważam tego jako zjawiska negatywnego.
Żeby Cię przybić na koniec totalnie :twisted: przypieczętuję niniejszy post własnym herbem rodowym :P
Obrazek

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 3:45 pm
autor: whanak
Wicy,

ale czym innym jest przewłaszczanie historii i przerabianie jej na własny użytek, a czym innym tworzenie nowej jakości. Zatem w tym temacie między Wami nie widzę rozbieżności. Grunt, by intencje były uczciwe.

Pozdrawiam
W.

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 4:15 pm
autor: Fronczak Waldemar
Drogi Przyjacielu
Wszedłem na NK i już wiem dlaczego tak bronisz "klanów" :lol:
Gwoli wyjaśnienia dodam, że nie jestem przeciwnikiem integracji i to w różnych postaciach. Nie lubię tylko, jak przez nierozważne działania robi się wodę z mózgu młodym ludziom.
Zerknij do profili tych wszystkich rodów. Większość ozdabiają herby, wybrane na zasadzie "bo ładniejszy". I nie ma znaczenia, że nazwisko to nosiły dziesiątki, zupełnie nie powiązanych ze sobą rodzin chłopskich, ileś tam szlacheckich pieczętujących się różnistymi herbami i pół tuzina mieszczańskich. Wszyscy dziś skrzyknęli się pod sztandarem "klanu o ładnym herbie" i tytułują się kuzynami, wbrew logice, prawdzie historycznej i genealogii. Sama idea, jak piszesz, jest słuszna, ale metody? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby się integrować, nie łżąc przy tym w żywe oczy historii. Na stronie "Klanu Mazuchowskich", ktoś przytoczył bardzo mądre słowa Piłsudskiego:
Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani nie ma prawa do przyszłości
Czy pod tym nie należy również rozumieć szacunku dla tradycji szlacheckich i prawideł heraldyki.
Czy uzurpacje herbowe, jakich dziesiątki znajdziemy na forach i stronach rodzinnych, nie są lekceważeniem przeszłości? Przeciw temu zdzieram pióro.
PS
A cóż to za "wynalazek" zamieściłeś, mój Przyjacielu? Skąd to, bo nijak nie mogę rozeznać?
A z polemikami uważaj, bym Ci nie wywlókł kontuszowego przodka :lol:

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 4:17 pm
autor: Monika Janczewska
No dobrze ale czytając te wszystkie wypowiedzi mam coraz większy mętlik. W rodzinie zachował się ukaz carski o wylegitymowaniu i ustny przekaz o herbie Jastrzębiec. Ale ciągle słyszę, że legitymacjom przed zaborcami nie należy do konca dawac wiary. Wybrałam sie w zwiazku z tym w tym roku do LVIA by zbadac sprawe i przekonac sie czy moi gdzies tam sa. Cztery dni siedziałam w archiwum. Odnalazłam wpisy w księgach parafialnych urodzen pradziadka z 1866 i prapradziadka z 1835 roku gdzie występują jako dzieci dworian i urodzonych - znalazłam tzw posiemiennyj spisok dworianina - z 1858 roku i 1881 gdzie wystepuja te osoby jako zyjacy na tzw arendzie czyli dzierzawie w okolicy Mikańce parafii Kormiałowskiej spisy te byly podobno robione na potrzeby legitymacji. Przy okazji tez spis innego czlonka tej rodziny z innej linii. I wreszcie w ksiegach genealogicznych po rosyjsku znalazlam bardzo "świeże" drzewo doprowadzone do mojego dziadka (rocznik 1897) i wywod - rysunek herbu zostal wyciety niestety - ale kawalek nazwy po rosyjsku "mbiec" i opis potwierdza jastrzebiec - czy to sa juz wystarczajace dowody? Chcialabym opublikowac to na stronie bo moze znajda sie inni z tej rodziny - ja i moja siostra jestesmy ostatnie z naszej linii..... Czy moge uznac tego Jastrzebca za swoj herb mimo ze jeszcze nie dokopalam sie jednoznacznie do przodkow wymienianych w herbarzach? Wiem ze ta sama rodzina potrafila sie wylegitymowac pod róznymi herbami i jest w tym bałagan ale w tradycji ustnej w rodzinie został Jastrzebiec, a nie np Dołęga - herb Janczewskich z Blinstrubiszek potomkow Cypriana - choc bardzo bym sie ucieszyla z jakichkolwiek polaczen ale na razie takowych nie ma i moze nie bedzie - choc moi mieszkali nie tak daleko .....ale to juz zupelnie inny temat..
Monika Janczewska

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 4:51 pm
autor: Fronczak Waldemar
Moniko
Jeśli piszę o potrzebie dokładnych badań, nawet jeśli mamy w ręku patent Heroldii, to tylko dlatego, że zbyt wiele przykładów wskazuje na różne manipulacje przy okazji tych legitymacji.
Co do Twojego przypadku, to na dzisiaj herbem jest Jastrzębiec, bo inaczej być nie może w tym stanie wiedzy. Masz na to potwierdzenia i dotychczasowe Twoje badania na to wskazują.
Jednak chyba nie zakończysz poszukiwań na czasach Heroldii?
Więc lepiej mieć świadomość, że możesz stanąć w przyszłości przed odkryciem innego, rodzinnego herbu, którym posługiwali się Twoi przodkowie. Ba, nawet może być przypadek, że wywód podawany na użytek tej instytucji, był zrobiony "z sufitu", jak dziesiątki innych.
Dzisiaj niczego nie można przesądzać. Jesteś Jastrzębiec i basta.
Jeśli będzie taka potrzeba, to podam kilka przykładów takich zmyślonych wywodów i herbów, jakie w majestacie ówczesnego prawa, potwierdził urząd Heroldii KP.

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 5:04 pm
autor: wicy
Fronczak Waldemar pisze:Drogi Przyjacielu
Wszedłem na NK i już wiem dlaczego tak bronisz "klanów" :lol:
Gwoli wyjaśnienia dodam, że nie jestem przeciwnikiem integracji i to w różnych postaciach. Nie lubię tylko, jak przez nierozważne działania robi się wodę z mózgu młodym ludziom.
Zerknij do profili tych wszystkich rodów. Większość ozdabiają herby, wybrane na zasadzie "bo ładniejszy". I nie ma znaczenia, że nazwisko to nosiły dziesiątki, zupełnie nie powiązanych ze sobą rodzin chłopskich, ileś tam szlacheckich pieczętujących się różnistymi herbami i pół tuzina mieszczańskich. Wszyscy dziś skrzyknęli się pod sztandarem "klanu o ładnym herbie" i tytułują się kuzynami, wbrew logice, prawdzie historycznej i genealogii. Sama idea, jak piszesz, jest słuszna, ale metody? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby się integrować, nie łżąc przy tym w żywe oczy historii. Na stronie "Klanu Mazuchowskich", ktoś przytoczył bardzo mądre słowa Piłsudskiego:
Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani nie ma prawa do przyszłości
Czy pod tym nie należy również rozumieć szacunku dla tradycji szlacheckich i prawideł heraldyki.
Czy uzurpacje herbowe, jakich dziesiątki znajdziemy na forach i stronach rodzinnych, nie są lekceważeniem przeszłości? Przeciw temu zdzieram pióro.
PS
A cóż to za "wynalazek" zamieściłeś, mój Przyjacielu? Skąd to, bo nijak nie mogę rozeznać?
A z polemikami uważaj, bym Ci nie wywlókł kontuszowego przodka :lol:
Wszelkiego rodzaju znaki rodowe zamieszczone na NK traktuję dokładnie tak jak ongiś traktowano herb rycerski - jako znak rozpoznawczy wśród całej tej gawiedzi nasz-klasowej. Choć obecnie "rodzik" tworząc swój znak traktuje go bardziej jako znak towarowy, logo, to jednak funkcja jego nadal pozostaje taka sama jak historyczna funkcja herbu - identyfikacja.
Oczywiście mam swój ród na NK i będę go bronił jak lew :) Nie je jestem jego autorem, co mnie cieszy tym bardziej, gdyż w dotychczasowych moich potyczkach z genealogią, zainteresowanie rodziny było raczej mizerne. Tym bardziej cieszy mnie, że gromadząc się na wirtualnej płaszczyźnie ktoś oprócz mnie się zastanowi kim jesteśmy, kim byliśmy, skąd przyszliśmy...
Oczywiście szanuję historię i tradycję, w tym również szlachecką. Nie uzurpuję sobie prawa do szlachectwa i herbów. W tym kontekście - jak to napisał Witek wyżej - tworzę raczej nową rzeczywistość :) I nie zrozumiał chyba wiele z tego Milksurfer jeśli zacznie mnie podejrzewać o zawłaszczanie sobie szlachectwa :)
Odpowiadając na Twoje pytanie, Waldku, turlam się ze śmiechu wyobrażając sobie jak na widok mojego znaku (celowo nie napiszę herbu) marszczysz czoło, w myślach przebiegasz setki herbów i ich odmian próbując ustalić co to za cudo :D Za bardzo chyba w tym wszystkim jesteś zakopany :)

P.S. I raczej nie staraj się wyszukać mi herbowych - marne szanse. Wolę dobrze udokumentowanych, niepiśmiennych chłopów z 1700 r. niż wykształconych szlachciurów tylko z 1880 i to jeszcze nie daj B. z carskiego nadania....

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: ndz sie 24, 2008 5:48 pm
autor: Fronczak Waldemar
Więc już nie będę dalej czepiał się "klanów" i "rodów". Wyrażę jedynie nadzieję, że obecność w nich "naszych" ludzi, ucywilizuje nieco te nowe środowiska herbowe :P
Nie zmienia to wszak mojego stosunku do zjawiska. Uzurpacje, nonszalancja historyczna, pomieszanie pojęć i zwykłe bujdy, będę zawsze nazywał po imieniu.
Czym innym jest legenda rodzinna, którą trzeba pielęgnować i przekazywać następnym pokoleniom, a czym innym sytuacja, w której ma ona zastąpić rzetelne prace badawcze.
Jedno z drugim nie stoi w opozycji.
Co innego gdy szukając swoich przodków pogłębiamy wiedzę o ówczesnym życiu i obyczajach, gdy zgłębiamy tajniki heraldyki, a zupełnie co innego, gdy zaczynamy od poszukiwania "na siłę" herbu.
Przeskok do źródeł pozametrykalnych i herbarzy, bez sporządzenia własnego wywodu, jest jednym z grzechów głównych "młodych" genealogów.
Są przypadki, w których z całym spokojem można od tego etapu zaczynać. Taką właśnie sytuację ma Monika Janczewska, którą czeka teraz sprawdzenie wywodów przedstawionych Heroldii i odnalezienie wcześniejszych pokoleń. Dla niej problemem może być dzisiaj pytanie: czy aby naprawdę Jastrzębiec? Nie zaś problem, czy pochodzi z herbowej rodziny, a jeśli tak, to z której?
Podobne problemy ma Bożenna z Francji, walcząca dzielnie z rodzinami Bobrów i Axamitowskich i wielu innych forumowiczów, którzy mają dokumentacyjną pewność szlacheckiego pochodzenia.
Genealogia jest jedna i polega na odtworzeniu łańcucha dziecko-rodzic-dziadek itd
I absolutnie nie ma znaczenia, z jakim stanem, wyznaniem czy narodowością mamy do czynienia. Wszelkie próby wpasowania się w konkretny obszar (np szlachtę) bez mocnych podstaw, mogą być stratą czasu.
Oczywiście jako podstawę należy rozumieć nie tylko dokumenty. W niektórych przypadkach, tradycja ustna może okazać się równie pewna i silna. Tak jest np. na Mazowszu Pólnocnym, gdzie do dzisiaj, mimo braku jakichkolwiek dokumentów, mieszkańcy zaścianków szlacheckich WIEDZĄ, kto jest szlachcicem, a kto włościaninem. Oni to po prostu wiedzą. Sam spotkałem się z tym w czasie własnych badań nad tamtejszymi rodzinami szlacheckimi.
Ludzie ci nie znają swoich herbów, albo mają o nich mylne pojecie, ale świadomość szlachecka jest dalej żywa. Czasami na błędne pojęcie o własnym herbie wpływ wywarła zmyślona legitymacja przed Heroldią. Tak Śleszyńscy byli przekonani, że są herbu Doliwa, choć ich przodkowie pieczętowali się Grzymałą, zaś Damięccy sądzili, że ich herb, to Dąbrowa, podczas, gdy są to Prusy.
To dość złożona problematyka, wymagająca odwoływania się do zachowanych źródeł i zaczynanie od niej przygody genealogicznej jest w większości przypadków nieporozumieniem, ale bardzo kuszącym :lol:

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: pt sie 29, 2008 12:42 am
autor: Aneta
A ja zacytuję Zygmunta Glogera
"...Herby miały pa­miątkowe znaczenie, o ile nadawane były za poświęcenie dla kraju i waleczność. Dziś, o ile służą dla próżności potomków, nie mających nic wspólnego z zasługą osobi­stą, trwoniących ziemię, za której obronę dziadowie ich herby otrzymali, miłujących obcy obyczaj, tytuły i mowę, o tyle herby pradziadowskie, na domach i sprzętach umieszczane, są już tylko urągowiskiem ze starej pamiątki. Na dowód, że pojęcie to o znaczeniu herbów nie jest nowocze­snem, przytoczymy tu słowa starych na­szych pisarzy. Orzechowski w XVI wieku powiada: „Herby wasze są znaki szlachec­twa a nie szlachectwo. A jako gdy piwo kwaśnieje, wiechy (będące godłami pi­wiarń) zmiatają; tak też i ty zrzuć herb, gdy się szlachectwo twoje złotrzyło. Nie chlub się zacnością przodków swoich: ku hańbie twej ich wspominasz, a tym zna­czniejsza niecnota twoja jest, im przodko­wie twoi byli cnotliwsi." Ks. Franciszek Jezierski, kanonik krakowski, jeden z naj­światlejszych ludzi XVIII w., tak znowu pisze o herbach: „Ponieważ człowiek chce zawsze szczególności, według tego żąda­nia osobliwszego, przybrał sobie przydom­ki i herby, aby się rozróżniał szlachcic od nieszlachcica. Są herby krajów i te były na chorągwiach, przeto w XIII w. najwię­cej widać obrazów królów i wodzów, trzy­mających chorągwie z herbami narodów swoich. Herby miast były używane na bramach i na ratuszach; herby zaś rycer­stwa - na tarczach i hełmach. Jak imię potrzebne jest, aby się niem człowiek ozna­czał, ale nie rozróżniał, tak i herb, aby oznaczał rzecz, której własność do tej oso­by należy a nie innej. Lecz żeby znak herbu był zaszczytu jakiegoś znakiem i za­kładem zacności z pradziada na prawnuka i żeby prawnuk mógł się chełpić z rodowitości herbu, który oznacza pamiątkę cno­ty, nie będącej nigdy jego robotą, to już dla mnie z tego względu tak niezrozumia­na zacność herbowna, jak niezrozumiane hieroglifiki egipskie. W miastach, gdzie widzę zawieszone znaki przy domach, do­myślam się, że tam rzemieślnicy takiego rzemiosła mieszkają, ale żeby herb na do­mu był oznaką cnoty jego gospodarza, te­go zgadnąć nie można, i herb nie jest na­rzędziem do przekonania o tej prawdzie."

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: pt sie 29, 2008 7:15 pm
autor: Monika Janczewska
Szczerze mówiąc nie bardzo wiem jak mam rozumieć intencje zamieszczenia tych cytatów......Ale mam nadzieję, że były pozytywne i z cytatami tymi co do sedna sprawy się zgadzam..... Ciekawość moich korzeni nie jest chyba niczym nagannym, a że wiąże sie z tym ustalenie herbu, co w końcu jest też częścią historii mojej rodziny, nie jest to ani moja wina ani zasługa - powiem tylko, że świadomość pochodzenia jest dla mnie bardziej przyczynkiem do większej pracy nad sobą, zobowiązaniem do zachowania pewnych reguł i tylko tyle nie mam zamiaru się nim chlubić, a i z drugiej strony dopiero teraz można o tym spokojnie mówić i mam nadzieję, że pochodzenie szlacheckie nie kojarzy się już tylko negatywnie...... I przytoczę tu słowa z "Pamiętników Jakuba Gieysztora" - "...Uważam szlachectwo jako chorągiew męczeństwa i walki.." "Nie zbytnie zamiłowanie przeszłości zarzucać nam można lecz brak jej znajomości, a przytem chełpienie się tem, co nie naszą jest zasługą. Nie w tem zło, że ktoś unosi się nad pięknem i szlachetnem życiem swych dziadów, lecz że spoczywa na laurach przez nich zdobytych. Zadaniem naszem poprawiać nie przeszłość, lecz nas samych. Kto ceni pamięć ojców, ten ich dług spłaca".

Pozdrawiam
Monika Janczewska

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: pn wrz 15, 2008 4:41 pm
autor: Fronczak Waldemar
Myślę, że warto ten wątek przypomnieć. Polemika i krytyka mile widziane :)

Re: Nim sięgniesz do herbarza - czyli sklep z herbami

: pn wrz 15, 2008 9:41 pm
autor: jacek_cieczkiewicz
Fronczak Waldemar pisze:Więc już nie będę dalej czepiał się "klanów" i "rodów".
To nie jest czepianie się. Jeśli widzę w Naszej Klasie klan Poznaniaków (nie wiem, czy taki jest, nie sprawdzałem) to tylko przyklasnąć. Ale jeśli widzę klan Nowaków (też tylko przykład), a w nim tysiące ludzi tego nazwiska to mnie trzęsie. Pewnie z tego samego powodu, co Ciebie.
Poza tym jeśli rodzina, ród, klan chce mieć swój wyróżnik graficzny, godło, to oczywiście nic w tym zdrożnego, więcej godne pochwały. Nikt natomiast nie wie lub wiedzieć nie chce, że nie funkcjonowały w Polsce, tak jak w Niemczech, herby mieszczańskie i chłopskie. A w Naszej Klasie pojawiają się dziwolągi z gronostajami czy mitrą. Jeśli nasza rodzina, zacna, mieszczańska miała gmerk, to chwalmy się nim, a nie uzurpujmy sobie prawa do herbów. Zawsze w takiej sytuacji przypomina mi się Norwid i jego "szlachectwo z ducha".
Witku, w polskiej heraldyce nie ma niebieskich podków. Są tylko złote i srebrne.
Jacek