Strona 1 z 1

Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pt gru 20, 2013 1:20 am
autor: ola_g
Dzień dobry,

mam taki problem: moja 4x pra Anna Urbańska w 1822 roku rodzi nieślubną córkę (moją 3x pra) Teklę. W akcie urodzenia zapisano, że Anna była służącą w Kamiennej (par. Bogdanów).

Zastanawiam się, co z tym dalej zrobić. Anna urodziła się ok. 1798 (mniej więcej - jedyna wskazówka to zapis w akcie urodzenia Tekli, że miała 24 lata. Przejrzałam akta z 1798 i jest jeden, gdzie może chodzi o nią, ale bardzo nieczytelny, w innych Anny Urbańskiej nie ma ani w 1798, ani 1797, rzecz jasna będę sprawdzać jeszcze parę sąsiednich).

Jak daleko dziewczyna wówczas szła na służbę? Ta sama miejscowość? Parafia? Sąsiednia parafia?

Nie wiem też, czy Anna wyszła później za mąż - zamierzam skoncentrować się tu najpierw na parafii Wola Grzymalina, bo tam potem w 1842 roku Tekla wychodzi za mąż (mieszka w Piaskach), więc na początek zakładam, że mieszkała tam z matką i ewentualnym ojczymem / rodzeństwem. Ale czy istnienie ojczyma nie zostałoby odnotowane w akcie ślubu Tekli?

A to jeszcze akt urodzenia Tekli Urbańskiej, może napisano tam coś, co uszło mojej uwadze?

Obrazek

Dziękuję za wskazówki!

Ola Gehrke

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pt gru 20, 2013 8:50 am
autor: Jurek Plieth
ola_g pisze:Jak daleko dziewczyna wówczas szła na służbę? Ta sama miejscowość? Parafia? Sąsiednia parafia?
...
Odpowiem Ci nie wprost, ale dość dokładnie :D
Słyszałem kilka tygodni temu radiowy wywiad z pewnym naukowcem, bynajmniej nie genealogiem. Jednakże opinia, którą wypowiedział, może być dla nas genealogów b. pomocna.
Otóż powiedzial on, że w latach nas interesujących migracja ludności na terenach wiejskich była znikoma. Wg badań naukowych (sic!) w 90% przypadków ludzie migrowali na odległość nie większa niż 15 km od swojego domostwa. Na tej zasadzie, że jak rano wyszedł (wyszła) z domu, to szedł max 4 godziny, aby na wieczó był w stanie do swojego domu powrócić.

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pt gru 20, 2013 9:59 am
autor: Anna Urgacz-Szczęsna
Moja przodkini urodziła się w końcówce XVIII wieku, a ślub brała w 1818 roku w mieście oddalonym 45 km od rodzinnej wsi. Nie wiem czy była służącą, ale kim innym mogła być chłopka w tamtych czasach w miasteczku? W epoce przedprzemysłowej. To też jest dobre pytanie. Ciekawi mnie to zwłaszcza, że bliżej były inne miasta...

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pt gru 20, 2013 7:33 pm
autor: danisha
Różnie to bywało. Indeksując parafie min.warszawskie napotykałam wzmianki, że służące pochodziły z Małopolski ,Lubelszczyzny a nawet Prus.
Od czego to zależało? Najprawdopodobniej ktoś z rodziny lub znajomych służył w danej miejscowości i pomagał w znalezieniu pracy.
Danka

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pt gru 20, 2013 9:43 pm
autor: ola_g
Dziękuję :)

Regułę "15 km" widzę w pełnym rozkwicie po stronie ojca - rodzina Pietrasów pojawia się (skąd tak nagle, to inne pytanie) około 1760 roku w parafii Bełdów i potem nie rusza się - poza nielicznymi wyjątkami typu mojego 2xpradziadka, który pielgrzymki prowadzał -poza obszar dosłownie czterech wsi.

Natomiast co do mojej Anny Urbańskiej, obawiam się, że będe musiała zajrzeć do innych parafii. Przejrzałam lata 1797-1798 i 1804-05 i jak na razie ani jednego Urbańskiego. Dla spokoju ducha przejrzę jeszcze 1799-1803, ale jeśli rodzina żyje w danej parafii, to KTOŚ powinien się w tym czasie urodzić/umrzeć/zawrzeć związek małżeński.

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: sob gru 21, 2013 5:40 pm
autor: Elpa
W roku 1824 w domu swojej ciotki w Biskupicach par. Iwanowice umiera 12 letnia Kasia Cyganek. Jest tam służącą ale pochodziła z sąsiedniej par. Minoga wieś Sułkowice, gdzie mieszkali jej rodzice.Nie wiem jaka to jest odległość, ale raczej w granicach podanych wyżej.

Ela

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: ndz sty 12, 2014 11:05 am
autor: maggi_ko
Dorzucę następujący przypadek - w parafii Borzykowy w 1846 r. za mąż wychodzi panna Weronika w służbie pozostająca w jednej ze wsi tejże parafii. Jest córką żyjącej Marianny, obecnej aktowi zaślubin (brak w akcie ślubu informacji o ojcu Weroniki), a urodziła się w parafii Chmielnik - czyli 100 km od par. Borzykowy. Zastanawiałam się jakie mogły być okoliczności przeniesienia się Marianny do parafii oddalonej o 100 km.

Przy tym 30 lat później w akcie zgonu naszej Weroniki pojawia się imię ojca - co może sugerować, że Weronika urodziła się dzieckiem panieńskim, ale jej matka później wyszła za mąż i tenże mężczyzna został odnotowany w akcie zgonu Weroniki jako jej ojciec.

Pozdrowienia

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pn sty 13, 2014 2:30 pm
autor: KrzychB
ola_g pisze:Jak daleko dziewczyna wówczas szła na służbę? Ta sama miejscowość? Parafia? Sąsiednia parafia?
Proponuję najpierw ustalić, które z sąsiednich wsi (parafii) należały do tego samego majątku, co wspomniana Kamienna. Jeśli pra...babka wędrowała, to pierwszą możliwą opcją jest sprawdzenie dóbr należących do jednego właściciela, u którego mogła być poddaną.

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pn sty 13, 2014 6:15 pm
autor: mika_tomasz
Rozmawiałem kiedyś z siostrą mojej babci. Siostra ta urodziła się w 1919 roku.
Pytałem ją o historie rodziny i miejscowości.

" Ja nic nie wiem. Jak miałam 12 lat to jechał 'opiekun' przez wieś i zbierał dziewczyny na służbę.
Mama i Tata oddali mnie do niego, zawiózł mnie do Tarnowa 40km od domu i tam byłam na służbie aż do wojny.
Rodzinę i wieś widywałam bardzo rzadko, bo albo na nogach te 40km trzeba było przejść albo czasem rodzice przyjeżdżali wozem konnym na jarmark."

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: pn sty 13, 2014 9:42 pm
autor: Anna Urgacz-Szczęsna
Zawsze się zastanawiałam jak to mogło wyglądać. Teraz mam już jakiś obraz. Moja prababka, rocznik 1888 przyjechała na służbę w wieku ok. 7 lat do miasta oddalonego o 35 km od rodzinnej wsi. Piszę około 7 lat, bo przekazy rodzinne po tylu latach mogły ulec modyfikacjom, nie mniej jednak, było to dziecko.
Ania

Re: Jak daleko od domu dziewczyna szła na służbę (początek XIX wieku)

: wt sty 14, 2014 10:40 am
autor: Mirosława
wprawdzie mój przykład dotyczy końcówki XIX w (ok.1880r.) ale..
moja prababka poznała swojego męża będąc na służbie w odległości ok 90 km od domu rodzinnego ( Borzęcin k/Warszawy - wieś Żelazna pow. Grójecki). Również mnie zainteresowało jak to mogło się odbywać i znalazłam doskonały opis u Oskara Koleberga - Mazowsze : obraz etnograficzny. T.1

Polecam, mi to pomogło wyobrazić sobie jak się poznali i skąd się tam wzięli :)

-- Post scalono 14 sty 2014, 12:45 --

cytat z Kolberga
W okolicach Warszawy, gospodarze godzą wspólnie pastuch a na cale lato dla gromadzkiego bydła, który je pasie aż do pierwszego u p u s t u (pierwszego upadnięcia śniegu). Zgodziwszy go, zganiają potem co rano wszyscy swe bydło na jedno umówione miejsce, a pastuch następnie bydło to pędzi na pastwisko. Jest on zwykle komornikiem u któregoś z gospodarzy, a zdarza się nawet, że miewa swoją własną także chałupę.

Do żniwa, czyli zbioru zżętych snopów z niewielkiej swego pola przestrzeni, rzadko kiedy chłop bierze najemnika, mogąc sam z parobkiem i synami (jeżeli ich ma) robocie tej podołać. Większe tylko obszary pój dworskich, bez najemnika obejść się nie mogą, i takowego, gdy trudność jest pozyskania ludzi miejscowych, poszukują i zwabiają w rozliczny sposób.
"Mistrzami w robieniu tą ostatnią są Górale, lud przybywający zdaleka, z ubogich górskich okolic Podtatrza, tęskniący za swemi halami, ale potrzebujący zarobku, aby w biednej swej ojczystej zagrodzie spędzić zimę na łonie rodziny. Próbowano górala osiedlić, zachęcając go nęcącemi ofiarami: napróżno! powracał zawsze do swoich. Górale ze swych hali i połonin schodzą także gromadami, pod przewodnictwem tak nazwanego majstra, który jak watażka posiada prawo zarządu, rozsądzania sporów i umawiania się o robotę. Najmują się do żniwa i do sianokosów na wymiar lub hurtem, i wtedy pracują z godnym podziwu zapałem, sumiennie, ale bez przeciążania siebie, z oględnością na siły, stanowiące cały ich kapitał".

"Ubieganie się wiejskich gospodarzy o górali, wywołało spekulacyę sprowadzania podgórskiej ludności galicyjskiej. Nędzny to jednak i niemoralny robotnik, gorszy od naszego bandocha. w Królestwie Polskiem. O ile więc góral stosunkowo tanim jest robotnikiem, o tyle owe włóczęgi podgórskie drogim. Górale rozchodzą się na wszystkie strony, a każda partya, raz dobrze przyjęta, ma już swoje okolice, których stale według możności się trzyma".

,,Niepodobna nareszcie pominąć coraz liczniej w ostatnich czasach przybywającej do Królestwa ludności rolnej (polskiej) z W. Ks. Poznańskiego, jakkolwiek ona ma tylko cechę półwędrownej, gdyż łatwo się osiedla, jeżeli warunki sprzyjające znajdzie po temu. Immigracya ta, o ile jest dobrowolną, a nie podszeptami przemysłowych handlarzy ludźmi wywołaną, przynosi korzyść krajowi; robotnik to bowiem wykształceńszy umysłowo,

a gdy trzeźwy, to porządny i użyteczny.

Handlem i przemysłem, w szerszem wyrazów tych znaczeniu, włościanie się nie zajmują, nie mogąc pod tym względem współzawodniczyć z zalegającymi wszystkie niemal targi żydami.

Pojawiają się jednak i wśród włościan przemysłowcy. Takiemi są np. gońce czyli ci co skupują i spędzają do Prus świnie; ubierają się oni w kurty czyli kuse kaftany różnej barwy i pochodzą zwykle z okolic Mszczonowa. W lasach znów pracują tak zwani b u d n i c y, których tryb życia już opisaliśmy. Osadnicy ci, skutkiem znacznego przetrzebienia już lasów, po większej części w rolników zamienieni, mało już zachowali cech wyróżniających ich od okolicznej ludności mazurskiej. Wielu z nich oddało się rzemiosłu, osobliwie tkactwu, gdy inni przyjęli służbę po dworach i miastach. O dzieciach takich osadników tkaczy, krąży następująca przypowiastka, dowodząca jak czułemi są ich starania o wychowanie tych dzieci

Tygodnik ilustrowany (1865) powiada: "W poszukiwaniu prac rolniczych, ludność (wędrowna za zarobkiem), z małym wyjątkiem, nie puszcza się nigdy daleko, co najwięcej z okolic ludnych przechodzi do mniej zaludnionych. Przybysze tacy zowią się zwykle Bandochami, zapewne dlatego, iż zbierają się w pewne bandy czyli gromady z jednej wsi, z jednej okolicy i w niedzielę po kościele wylegają, na jarmarki do poblizkiego miasteczka. Obozują na rynku, czasami dni kilka, póki obywatele i oficyaliści nie ugodzą ich, czy to razem czy częściowo. Zwykle odbywa się to w porze żniwa. Bandochy ugodzeni, ładują się na furmanki, lecz żadne z robotników lub robotnic nie siądzie bez obfitego litkupu, czyli poczęstnego wódką. Na czele takiej kawalkady pędzi wóz z grajkami, rzępolącemi od ucha, przy głośnych śpiewach reszty orszaku. Tak wjeżdżają do wsi wesoło i tańcami dzień kończą., aby nazajutrz rozpocząć znojną pracę z sierpem lub kosą,",